Jestem trzecia




Tak to ja...
Cieniem zowie mnie ta dwójka...
Kim ja jestem?
Wciąż potworem...
W tej przestrzeni mrok i wrzawa...
Krzyki krwawe i bezsilność moich ofiar..
Jestem wtedy gdy jest dramat...
Chcesz zapraszam, oprowadze,
Poczęstuje Cię udręką. ..
Będziesz krzyczeć, będziesz skomlec...
Jestem taki z przyczyn 7...
Szustke wrzucam w ten tu umysł. ..
By pamiętał po co jestem..
Siódmy powód zostawiłem ...
On mnie stworzył on kształtował. ..
Nie zobaczysz mnie na jawie,
Jestem tutaj gdzie zło krąży...
Nie proś proszę ...
Nie krzycz z bólu. ..
Nie ma sensu...
Próżne trudy...
Jestem cieniem... tak nazwany. ..
Kim naprawdę nie odgadły. ..


Między myślami....




Pokój, łózko,  kawa w łapie…
komp na nogach, dym ze szluga…
W głowie myśli w duszy spokój…
Mimo gęstych uczuć i emocji,
ten przedziwny cichy spokój….
I ta szóstka, ta przeklęta,
która budzi mnie codziennie…
I tak w kółko od 10 lat….

W ciszy mieszkam…
W mroku śpiewam…
W bagnie tańczę…
W burzy krzyczę…
W świecie milczę…
W nocy nie śpię
bo kształtuje swoje wnętrze….
Zamykając dzisiaj oczy pragnę zasnąć
i odpocząć by pozostać jutro sobą…

1. Historia....




Cicha słoneczna polana…
Drzewa w oddali…
Potok szumiący kojący najczulej…
Ktoś na wprost Kogoś…
ciężko powiedzieć z tej, że oddali
czy walczyć pragnęli, czy zgody szukali…
Jedno, co widać po tym spotkaniu
że jeden na ziemi leży we krwi cały….
Ktoś jednak pomsty zapragną…
I tak oto pierwszy znamię otrzymał..
Każdy, kto w świecie zemsty by pragną,
nie mógł go dotknąć choćby zniewagą….
I tak oto krąży złoczyńca…
nie czując spokoju ni krzty ukojenia…
Począł on plemię,
równie przewrotne jak jego serce…
Chciwe i krnąbrne…
Wiele stuleci od wtedy minęło…
Lecz pamięć zostanie o pierwszej człowieczej zbrodni….

kolejna tura rysunków...





Ludzie c.d.




Dużo myślałam o tym teksie…
I w sumie doszłam do wniosku, że czas go trochę sprostować…
Doszłam do innego wniosku niż chciałam…

Jak pewnie niektórzy z was się domyślają po różnych moich tekstach….
Jestem osoba wierząca w Boga. Katolik konkretnie.
I dzisiaj po raz kolejny analizując tamten wywód, rozwinęłam go w sobie.
Ostatnio moje teksty obrały taki a nie inny kierunek i w końcu (tak przynajmniej teraz mi się zdaje) wiem, dlaczego.
Aby lepiej wam zobrazować siebie nie wchodząc w wiele zbędnych szczegółów napisze parę zdań na swój temat wprost.
Zawsze dążyłam do tego, aby być po jakiejś ze „stron”. Zawsze byłam zimna albo gorąca…
W kontekście Boga zawsze albo Go całą sobą nienawidziłam albo cała sobą kochałam…
i w ostatnim czasie moja chęć bycia konkretnie po którejś ze stron pokierowała mnie na pewną neutralność… Wiem już, dlaczego tak się stało…
Stałam się nagle letnia. Bo oddaliłam się od Tego, który daje życie…. Takie czyny w mojej opinii zawsze niosą ze sobą pewne konsekwencje. Bynajmniej tak jest u mnie.

Odnosząc się do tekstu „Ludzie”
Pisałam tam o Adamie i Ewie, co poszło nie tak.
To oczywiste, odwrócili się od Boga. ( Dla niezorientowanych w mojej religii Bóg jest czystym dobrem. Miłością i ukojeniem.)
Adam i Ewa znali Boga, Jego dobro, miłość… Kiedy załamali jego prawo ( fakt ogoniasty w tym pomógł) odeszli tym samym od Boga. Stał się im On obcy.
Abyście mogli lepiej to pojąć opisze to na dwa sposoby.
1. Pamiętam swoich starych przyjaciół z dzieciństwa… Pamiętam jak kiedyś w nocy, na placu zabaw wśród nich, patrząc w gwiazdy pomyślałam sobie ze chciałabym pamiętać te chwilę do końca życia. Lata minęły drogi się rozeszły z wieloma z nich nie mam już żadnego kontaktu. Ale z jednym z tych starych przyjaciół spotkałam się niedawno. I odkryłam ze po tych latach nie poznaje tej osoby, że ta osoba jest dla mnie obca. To, co wiedziałam o tej osobie znikło. A raczej brak kontaktu nas zmienił.
2. Wyobraź sobie, że jesteś w ciepłym pokoju masz tam wszystko. Ciepło, jedzenie, spokój ( dodaj to, co daje ci prawdziwy spokój, radość, ukojenie) i nagle musisz wyjść z tego pokoju na zimny dwór gdzie jest – 20 stopni. (Nie możesz tam wrócić bo nie masz kluczy) Jesteś ubrany w krótki rękaw i krótkie spodenki. Jest ci zimno. Nie wiesz, kiedy wrócisz do tego pomieszczenia i tym samym tęsknisz za tamtym ciepłem………..

Według mojej opinii zimno bądź obcość do Boga daje grzech.

W ostatnim czasie Bóg dotkną jedną z moich „ran” nie uważam żeby była jakaś gigantyczna i bolesna… Jednak wzbudziła we mnie chaos i odwróciłam się na chwile od Niego.
I tu pojawiło się rozdarcie z jednej strony zdążyłam już poznać Boga i wiem jak bardzo go potrzebuje, lecz z drugiej dalej nie pozwalam mu się zbliżać do tamtej sfery mojego życia. I aby „przetrwać” musiałam usprawiedliwiać swoje czyny jakimiś pierdołami, aby nie czuć pustki i braku Stwórcy. Ale tez zaczęłam balansować po krawędzi, będąc zła na Boga ze odważył się ruszyć dany temat we mnie.



Adam i Ewa odwrócili się od Boga wszystkie konsekwencje grzechu spadły na nich i na ich potomstwo.
Każda rana, krzywda, jaką ludzkość doznaje to konsekwencją naszych świadomych grzechów jak i grzechów naszych przodków.
Żaden człowiek znający Boga w pełni nie ośmieliłby się zgrzeszyć.

Ja umiem przewidzieć ludzkie czyny i reakcje, bo poznałam w jakiejś części naturę ludzi. Znam swoja naturę… Wiem, jaka jestem i znam swoje myśli…. Wiem, do czego jestem zdolna gdybym nie była blisko Boga.
Moja wewnętrza walka zaczęła się, gdy odwróciłam się od Niego, gdy nie byłam w stanie łaski…

Nie mogę obiecać, że to się więcej nie powtórzy. Teksty takie jak przez ostatni miesiąc będą się jeszcze powtarzać, ale mimo wszystko będę walczyć by było tu wiej światła niż ciemności.

Bo we mnie drzemie i ciemność i światłość…
Ciemność to moja ludzka natura…
Zła i krnąbrna…
grzeszna…
A Światłość….
To Bóg, sumienie i jego łaska….















Retrospekcja / teraźniejszość / Zamęt...



Dziś milczę w twych oczach…
Dziś słucham w twych ustach…
Dziś cierpię w twej twarz…

Jak patrząc w człowieka broni nie ostrzyć?
Jak widząc człowieka serce nie trwożyć?
Jak czując człowieka myśli nie mnożyć?

Jutro spróbuje inaczej…
Bez cienia odrazy…
Jutro będę silniejsza…
Bez chwili zwątpienia…
Jutro przysięgam na wszystko
nie ugnę się w walce….

Tak lat kilka powtarzać…
dzień, w dzień bezsensownie…
Faktycznie zmieniając się ciągle….
Lecz ciągle walcząc bezsilnie…

Aż dusza przywykła do bólu
i dłonie twarde się stały….
Ciało przestało odczuwać
zranień zadanych przez laty…
I wtedy zmiana nadeszła….
Stała się obca swemu gatunku…
Pustka boleśnie przeszyła jej wnętrze…
rozdarła wszystko co piękne…


Pustka wiele wymiarów posiada…
Czasem, gdy serce umiera,
 w krwawą  połać  zemsty zamienić się może…
Tu również tak było…

Lecz lat kilka minęło…
I nowe pragnienie
 wśród krwi i mroku urosło…

Kto wie …
…może dusza dosyć już miała…
…może skrawek serca jeszcze pozostał…
…może Wszechmocny coś dotknął w człowieku…

Pragnienie rosło, pięło się ku górze…
Dobrem zostało nazwane…
Tak lata mijają i rośnie roślina…
Jakie owoce się zrodzą trudno powiedzieć….
Lecz jedno wiadome trzy pienie a jedna roślina…
Każde z innego źródła wodę pobiera…
coś umrze, coś zgnije a jeszcze inne urośnie…
Roślina ciągle się rozwija…



Dziś milczę…
Dziś słucham…
Dziś jestem...

Lecz nie, nie swoją siła i mocą….