14. Miasto snów… / Poddasze ukojenia…



Przeszłam przez jaskinię …
od lat niezmiennie przechodzę przez jej odmęty…
od lat dostrzegam więcej szczegółów w jej głębinach…
chyba mój wzrok już się przyzwyczaił do mroku jaki tam panuje…
nauczyłam żyć się pomiędzy tymi zdarzeniami…
ale w końcu dotarłam tutaj…
do tych snów…

Ludzie tu są przychylni mi…
prawdziwi w swych słowach…
czyści w swych zamiarach…
pozbawieni zła w swoich oczach..
lubię te sny…
tak rzadko je mam…
Kobieta o tęczowych oczach…
tak pięknych i łagodnych…
Dwóch mężczyzn tak podobnych do siebie…
tak łagodnych i dobrych…
nie pragnących niczego ode mnie…
tylko obecności i zapatrzenia w bezmiar dobra w ich oczach…
podmuch wiatru otulający i łagodzący moje zmęczenie…
zawsze budząc się z stąd, odczuwam tęsknotę…
pomimo wyspania i radości dalej pragnę tam z Nimi być…
Tęsknie za Nimi…
i czasem wydaje mi się, że i Oni tęsknią…
moja oaza spokoju…
moje ukojenie…
każde moje dobro jest Ich…
Oni nim władają i ofiarowują mnie nim…
gdybym umiała kochać…
to była by Ich miłość…
dobra i pozbawiona brudu…
Dziś posiedzę z nimi w tej łagodnej ciszy…
i porozmawiam bez użycia słów
o świecie, który jest pozbawiony lęków…
który jest dobry, czysty i szlachetny…
Jak Oni w moim śnie…








Teksty  8-13 z serii Miasto snów nie pojawią się na blogu z uwagi na zbyt osobistą treść... ogólnie nigdy nie ujrzą światła dziennego, po zakończeniu cyklu zostaną zniszczone...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz