20. Miasto snów../ Zakończenie cyklu...



Witaj mój drogi kochanku…
dziś znów szukamy ofiary naszego szaleństwa…
popychasz mnie do zła, które trawi mój umysł…
lecz znaleźliśmy dziś kolejnego skurwiela…
Czasem zastanawiam się czy to ma zrekompensować,
to co straciłyśmy…
czy ma to być swego rodzaju sprawiedliwość…
bo przecież każdy z nich …
każdy bez wyjątku, to człowiek podobny do niego…
dlatego dziś znów walczymy…
ciężko mi już zliczyć porażki…
lubię ten stan…
stan agresji i nienawiści pulsujący w moich żyłach…
lubię patrzeć w oczy skurwieli, stających przede mną…
są tacy jak czarodziej…
są tacy jak ja…
źli do szpiku kości…
….
ostatnio dużo myślałam o swoim
brudzie i nienawiści niszczących moje wnętrze….
pierwszy raz nie potrafię zakończyć cyklu…
w tym świecie, w tym miejscu, można zobaczyć tylko dwa…
ale cyklów było więcej…
wezwanie róży…
gniew fal…
oddech wiatru …
i wiele innych…
było ich wiele…
spłonęły wraz z resztką człowieczeństwa…
ale dziś nie potrafię skończyć tego cyklu….
zbyt wiele tekstów się nie nadje…
zbyt wiele zła i przemocy jest w tym cyklu…
to nie może się tu znaleźć…
kiedyś chciałam aby to miejsce było pozbawione zła…
bólu…
nienawiści…
gniewu…
lecz nie zawsze potrafię to uczynić…

pisałam o snach…
więc na koniec opiszę ostatni sen…
sen z przed paru miesięcy kiedy postanowiłam złamać fundament…
….

Śniłam o przedmiocie, które stworzyło fundament…
przedmiot był okryty klątwą…
rzucił ją czarodziej…
Fundament stworzył trzy narzędzia…
jedno zostało zepsute, bo nie było tak mocne…
dwa pozostałe rozpierzchły się po tej porażce…
nie ma ich już w budynku, który stał w tej przestrzeni…
właściciel budynku podjął decyzje o zburzeniu tej ruiny…
zniszczył fundament rękoma, które sobie na to nie zasłużyły…
i tak powstają nowe fundamenty…
oparte na gniewie i nienawiści…
materiałem spajającym stało się zło…
fundamenty są już na wykończeniu
lecz przedmiot, właściciel dalej zastanawia się
nad trwałością tej konstrukcji…
….
róża, opleciona koronką pokoju…
symbol mający na celu pamiętać,
 że zło nie zbuduje nic trwałego…
symbol że nie nienawiść tylko niszczy…
i nie mogę…
nie wolno mi za nią podążać…
znam cenę jaką trzeba z nią zapłacić…
wiem czym wtedy jestem…
a jednak znów to właśnie ona…
nienawiść stała się moim towarzyszem podróży…
skrzętnie ukrywana pod uśmiechem i radością…
dobrze, że ludzie nie patrzą mi w oczy…
dobrze, że ludzie nie interesują się mną…
dobrze, że patrzą tylko na siebie i swoje poczucie…
dobrze, że im nie zależy na mojej osobie…
wtedy jest łatwiej…
łatwiej zabija się siebie…
trochę to już trwa…
lecz ciężko znów wykorzenić troskę i jakiegoś rodzaju dobro…
ciężko to zniszczyć, jak przyzwyczaiło się do takiego funkcjonowania…
a jednak w moich snach  ta róża do mnie wraca…
a jednak przypomina mi jak wiele mogę jeszcze stracić…
i przypomina mi, że nie potrafię zabić
tego jedynego uczucia miłości, jakie trawi moje serce…
jakim darze tego dzieciaka i jak bardzo nie umiem się jej pozbyć……….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz