Smutek…
Wina…
to skrywał narrator…
…
widzę jak przez szybę trzeci byt…
nie mogę jej dotknąć…
próbuje rozbić to szkło …
uderzam bezsilnie…
wiem co Ona kryje…
…
A smutek, no cóż…
dobija mnie…
dawno nie podjmowałam decyzji siła logiki…
…
spdam w otchłań…
w bezkresną czerń i mrok…
dostrzegam z oddali nad sobą linę…
może nie było mi tam, aż tak źle…
ale podjęłam decyzję …
świst wiartu wypełnia mi nozdrza …
czuję się źle i dobrze zarazem…
czuje jakby cała radość gdzieś zniknęła…
nigdy nie istniała…
bezmyślne siedzenie sprawia mi dużą satysfakcje …
nicość w głowie rani i koi zarazem…
gdyby nie te procenty …
stagnacją pożarła by mnie bezreszty…
…
jak głębko muszę spaść?
jak długo można spdać?
czy ten stan nie doprowadzi mnie do obłędu?
jak żyć w mroku, pustce i smutku
z ciągłym poczuciem pochłaniającej Cię odchłani?
…
Muszę rozbić szybę…
wiem, że wraz z pęknieciem szyby
i ja pęknę, roztrzaskująć się o dno
przepaści…
ale wolę to niż żyć w tej beznadziei…
wole to niż nieżyć pełnią…
pełnią siebie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz