7. w poszukiwaniu.../ przerwa...

 



Widzę Cię opiekunie tej przestrzeni…
nie chce z Toba rozmawiać…
nie chcę abyś stała się jednym ze mną…
nie chce …
nie udźwignę więcej …

nie wszystkie wspomnienia są złe…
pamiętam tez miłe rzeczy …
ale Ty nie niesiesz z sobą miłych wspomnień…
chyba znowu popadam w obłęd…
znowu czuję się oderwana…
spadam i wiem, że nie Ty jesteś uderzeniem w ziemie…
zostałaś jeszcze Ty i najstarszy z bytów…
porzucam was dzisiaj…
muszę strawić dwa pozostałe …
aby nie oszaleć…
narzuciłam sobie zbyt szybkie tempo …

nie podchodź do mnie…
nie dotykaj mnie…
nie chce stać się jednym z Tobą…
proszę zlituj się …

Lecz w waszej naturze nie ma litości..
bo skąd byście miały ją znać…
nie ma w was miłości …
miłosierdzia też nie odnajduje …
patrzysz swoimi hebanowymi oczami…
Ty nosisz ból istnienia …
Ty nosisz ból jestestwa…
Ty nosisz ból egzystencji …

nie mogę jeszcze go poczuć…
proszę odejdź….


Zakapturzona postać w długim płaszczu
z piórem i kartką…
mieczem i łopatą…
hebanowe przeszkolone oczy…
zaszyte usta, nieustnie próbują rozerwać szwy…
dłonie brudne od ziemi i tuszu…
wygląda jak śmierć…
lecz To nie ona jest śmiercią …
oddala się chwiejnym krokiem …
siada przy jednym z grobów …
łagodnym lekkim ruchem nadgarstka coś pisze…
z papirusu wydobywa się obłok,
 jak gdyby jej słowa były żywe…
jak gdyby każda litera stawała się istniejącym faktem…
z wolna zbliżają się zombiaki…
nie zauważyłam kiedy mnie otoczyły…
moje jedyne bezpieczne miejsce jest zagrożeniem
bo nie mogę jej dotknąć …
nie mogę się do niej zbliżyć…
w zasadzie to mogę…
po prostu tego nie chce…
wiec pozwolę aby zombie mnie rozerwało…
aby uczucia mnie pożarły …







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz