Gumiś …
to uczucie nieważkości…
granica zatarta, gęstym dymem rzeczywistości…
nieostra przestrzeń mnie otacza…
lot na księżyc ale czy z powrotem…
mogę zatrzymać klatkę w filmie wspomnień…
mogę przyjrzeć się, dotknąć i na nowo poczuć…
na początku jest miło …
radość, śmiech i głupkowaty humor…
później wszystko zaczyna gęstnieć…
pojawiają się natarczywe wspominania
bólu…
chłodu…
twardych pięści…
rozdarcia….
i mimo że nie chcę …
jakaś siła wrzuca mnie w to wydarzenie…
przyglądam się…
dotykam…
czuje …
Maryśka…
pospiesznie wciągam biały dym…
trzymam do bólu, wypuszczam w duszącym kaszlu…
i zapijam Jackiem aby zwilżyć duszę…
Myśli lawirują …
są chaotyczne …
Zastanawiam się czy wtedy stóp sobie nie pościerał…
dywan, tarcie realne…
a dywan jak wygląda po starciu naskórka…
mikroskop coraz bliżej komórek …
A może iść na miasto …
noc na bani …
od dziesięciolecia tego nie było …
telefon…
bliskość ciał…
oddech na szyi …
gwiazdy…
woda…
Już poranek…
szybka chmura …
Ona nachodzi…
Gumiś stał się niesmacznym kacem…
Maryśka jeszcze ze mną …
chociaż procenty zostały…
Widzę Cię…
cmentarzysko….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz