Ochłapy jakie czułam przez większość życia
są niczym w porównaniu z tą falą…
Jeśli by wykorzystać wizualizacje i porównać to do zapory wodnej…
wówczas mieli byśmy do czynienia z zaporą betonową ciężką…
Na jej gładkiej betonowej tafli nie byłoby już pęknięć…
byłyby wyrwy …
nieustannie powiększające się,
poprzez niewyobrażalną siłę napierającej
wody…
w sumie idąc w tę abstrakcję dalej, to tama służy do pozyskiwania energii…
wiec co pozyskiwała moja zapora wodna?
napędzała logikę?
szaleństwo?
przetrwanie?
a może jej jedynym celem było ograniczyć straty
w razie zbyt dużych opadów …
…
Noc minęła długim męczącym westchnieniem…
miło było chwilę pospać ale tan czas chyba znowu już za mną…
głód już nie tyle procentów, trawi moje zbolałe trzewia…
odpalam fajkę za fajką w ten słoneczny poranek…
mój mały dar cicho śpi …
dalej spadam w sobie …
alkohol powoli opuszcza moje komórki …
pokusa aby go zatrzymać jest niewyobrażalna …
lecz jeszcze nie teraz …
jeszcze kilka godzin i dalej wyruszę w podróż…
w podróż w głąb siebie …
i nie będę sama …
moimi towarzyszami będzie dwóch smętnych Panów…
zagłada i śmierć…
procent i fentanyl…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz